Liście na ścianie: Od Wyboru do Wyklejenia – Moje Przygody z Fototapetą

Drogie miłośniczki dżunglowej duszy, których przyjaźń z moją osobą wiąże poszukiwanie inspiracji do dekoracji ściany w mieszkaniu. Dziś opowiem Wam o mojej własnej epickiej wyprawie w poszukiwaniu idealnej fototapety liście z gąszczu wzorów, kolorów i form artystycznych. Przygotujcie się na dawkę emocji, niepewności i nieczęstych - okazjonalnych zrywów nerwowych jakich doświadczyłam!

Zacznijmy od punktu zerowego, którym był moment, zagłębienia się w gęstym lesie internetowych ofert. Usiadłam przed komputerem z pełnym zaangażowania i pewnością, że czasu mam dużo a trudu mojego celu nie można porównać do wynalezienia penicyliny i zadanie szybko zostanie zrealizowane. Cel był prosty. Znaleźć fototapetę w liście, która sprawi, że moja sypialnia będzie wyglądać jak tropikalny raj. Wszedł mąż i zapytał, czy taką fototapetę z liśćmi trzeba podlewać. Głupie pytanie, ale odpowiedziałam grzecznie jednym słowem: Oszalałeś? Na co on, że to doskonale się składa bo te dwie zasuszone doniczki na parapecie nie rokują za dobrze podlewanym dekoracjom. Dureń - pomyślałam. Co za porównanie. Co z tego, że mój ogród to tylko dwa doniczki na parapecie! Ważna jest wizja!

Godziny zamieniły się w dni, a wybór wzoru okazał się zadaniem coraz trudniejszym. Przeglądałam dziesiątki stron internetowych, zanurzając się w oceanie tapet liści palmowych, egzotycznych motywów i abstrakcyjnych kompozycji. Mój monitor zaczął wyglądać jak mozaika zwariowanego botanika. Już zaczęłam wątpić, czy drzwi do zielonego raju w ogóle istnieją. Zauważyłam z niepokojem, że nawet liście na moim kubku z herbatą zaczęły wydawać się potencjalnym wzorem, a klawisze w laptopie zmieniają się w ornamenty wirujących liści.

Ale nadeszła chwila przełomu. Wśród miliona opcji znalazłam! To jedno magiczne zdjęcie liści na fototapetę do sypialni, które sprawiło, że moje serce zabiło szybciej. To było to! Liście, które szeptały całkiem realnym głosem: "Jesteśmy tym, czego potrzebujesz, aby twoje życie było bardziej zielone!". Nieświadoma zwariowania jakiemu uległam natychmiast podzieliłam się tym faktem z mężem. Jego odpowiedź była dziwna i utwierdziła mnie w przekonaniu, że mężczyźni zupełnie nie mają rozumu. Powiedział: Aha.

Przyszedł czas na zamówienie, a ja czułam się jak architektka własnego szczęścia. Z pewnością zobaczycie mnie na liście "Najbardziej Wyrafinowanych Dekoratorów Wnętrz" w najpoczytniejszych miesięcznikach o metamorfozie! Może nagrają ze mną program w TV. Nazwę mam gotową: "Anna odmieni wasze wnętrze".

Schody z drukowaniem jakich się nie spodziewałam przyszły w momencie, gdy chciałam zamówić fototapetę z liśćmi na wymiar mojej ściany w sypialni. Okazało się, że nikt nie chce drukować ze zdjęcia, które znalazłam. Za mała rozdzielczość zdjęcia - słyszałam. Za słaba jakość - słyszałam. Proszę szukać lepszego zdjęcia - słyszałam. No tak. Mężczyźni, którzy nie rozumieją kwitnących filiżanek i ornamentowych klawiszy w laptopie. Mąż widząc moje rozterki wreszcie stanął na wysokości zadania. Znalazł drukarnię, która miała jakiś magiczny program do polepszania zdjęć i zamówił. Tutaj pokazuje co ten program zrobił bo dostałam próbkę tapety z liśćmi z bliska zanim zamówiłam.

Kurier dzwon i jest. Witaj miła tapeto z liśćmi w moim mieszkaniu. Dobrze nam będzie razem. Czas na montaż! Ten moment w którym moje podekscytowane serce przyhamowało przez sceptycznego męża; "Ale wiesz, że to nie jest proste zadanie?". Jasne, jasne. Zaraz zobaczymy. Wyjęcie kleju z opakowania trudne nie było. Rozmieszanie z wodą trudne nie było. Posmarowanie klejem ściany trudne nie było. Dociśnięcie suchej tapety z liśćmi do ściany w sypialni też trudne nie było. Super się spisałeś - powiedziałam, gdy mąż zawołał mnie do sypialni. Uważam, że nasze małżeństwo jest jednak idealne o czym przekonała mnie historia tapety z liśćmi do naszej wspólnej sypialni.